Skąd pomysł wyjazdu do Włoch na stałe?

Wyjazd do Włoch

Pierwsze wyjazdy do Włoch.

Do Włoch przyjechałam po raz pierwszy na obóz młodzieżowy. Byłam wtedy młodą dziewczyną w wieku szkolnym. To były okolice Rimini. Za drugim razem znalazłam się na Sycylii, a za trzecim wybrałam się na tzw. objazdówkę autokarem po całym kraju.

Erasmus w Bergamo

W 2007 przyjechałam do Bergamo (wtedy nikomu nieznanej miejscowości, dziś jest tam najbardziej rozpoznawalne lotnisko w północnych Włoszech) na równiutki rok w ramach programu studenckiego SOCRATES ERASMUS. W Bergamo mieszkałam od września 2007 do września 2008. To był niesamowity czas. W tamtym okresie nie miałam pojęcia, że w przyszłości zamieszkam na stałe w Mediolanie ani że towarzyszem mojego życia stanie się rodowity mediolańczyk. Gdy wylądowałam w słonecznej Italii, oprócz walizki miałam ze sobą bardzo duże pokłady odwagi. Wtedy tego nie doceniałam. Wówczas telefony komórkowe nie były smartfonami – żaden z nich nie miał Internetu (ba, nie miałam Internetu nawet na stancji), a modne były modele z zamykanymi klapkami. Mama dała mi 50 euro na taksówkę, żebym bez stresu mogła dojechać do wynajętego pokoju. Mój włoski był na poziomie A1/A2. Kiedy zbliżyłam się do taksówkarzy i zapytałam – „Do You speak English?”, wszyscy zgodnie pokiwali głowami na boki, dając mi do zrozumienia, że nici z rozmowy, ani be, ani me. Stwierdziłam, że muszę się przełamać i próbować porozumieć się swoim łamanym włoskim i tyle. Pamiętam, że z nerwów zapomniałam, jak się mówi 22, a był to numer budynku, do którego miałam się udać na stancję. Gdy w końcu udało mi się dojechać na miejsce, okazało się, że to nie koniec trudności – domofony we Włoszech działają inaczej, nie wiedziałam jak z nich korzystać.

W tym miejscu zaczęła się cała seria moich wpadek pod tytułem „Nie wiedziałam”.

Nie wiedziałam, że wówczas supermarkety w Bergamo były zamknięte w niedzielę – na szczęście znalazłam otwarty McDonald’s przy stacji kolejowej, inaczej zostałabym z pustą lodówką i brzuchem. Nie wiedziałam, jak włączyć kuchenkę gazową – bo w trakcie zapalania palnika zapałką, trzeba było naciskać guziczek uaktywniający gaz. Nie wiedziałam, jak zrobić sobie kawę przy użyciu kawiarki. Nawet gdy opanowałam te umiejętności, nie widziałam, jak zachować się przy stole. Do makaronu robiłam sobie herbatę. Risotto było dla mnie po prostu ugotowanym ryżem z warzywami. Robiłam kanapki z serkiem mascarpone i pomidorem, które jak zawsze popijałam oczywiście herbatą (możliwe, że nawet rumiankiem, nie daj Boże cappuccino!). I mogłabym wymieniać dalej. Tak jak wspomniałam, nie miałam wtedy możliwości wygooglowania odpowiedzi, nie mogłam po prostu zapytać wyszukiwarki, jak żyć po włosku i we Włoszech.

Wyjazd do Włoch -pomysł, przypadek, los, spełnione marzenie czy ciężka praca?

Mój pomysł na wyjazd do Włoch to tak naprawdę wieloletni proces uczenia się kultury tego kraju. Zaczęło się od przypadku – dla kaprysu jako drugi język na studiach wybrałam włoski. Do tego języka ciągnęła mnie jakaś siła, wewnętrzna intuicja. Później była motywacja, upór, i zaciśnięcie zębów, żeby zdać egzaminy, nauczyć się mówić tak, żebym mogła poradzić sobie zawsze i wszędzie. W pewnym sensie było to zrządzenie losu, marzenie, któremu pomogłam się ziścić, podejmując konkretne życiowe decyzje. W trakcie tej włoskiej przygody poznałam mojego Federico i nawet nie wiem, kiedy zakotwiczyłam się w Mediolanie. To jeden z niewielu tak osobistych artykułów na tym blogu. Koniec sentymentów. Zapraszam na opowieści prosto z Włoch i o życiu pośród Włochów. Mam nadzieję, że dzięki moim wpisom Twoja lista włoskich „Nie wiedziałam/ wiedziałem” nie będzie tak długa, jak kiedyś moja 😉

Dodaj komentarz